Złota róża

     Ostatnie dni były przeróżne. Wzloty, upadki. Dla mnie niestety alkohol stał się odskocznią od problemów, nie ma to wpływu na stanowisko mojej pracy, spełniam się, rozwijam i "pnę po szczeblach kariery" jak to opisał mój przyjaciel. Nie nazwałabym tego w ten sposób, ale faktycznie robię to co najlepiej mi wychodzi. Szkolę nie tylko pod kątem profesji, ale także życia. Jaki pleonazm i hipokryzja, prawda? Sama ukierunkowuję tok myślenia osób w pewien cel, a nie radzę sobie z tym prywatnie. Śmiech.
     W czwartek zjadłam w pracy 2 bółki fitness 200x2 + serek 206= 606, wypiłam parę kaw.
     W piątek nic.
     W sobotę tj wczoraj o 24.00 stwierdziłam, że zjem pastę jajeczną i kabanosy, bo bałam się, że zasnę i serce mi przestanie bić (wiem, to chore, ale nie czułam tego dnia bicia mojego serca). Więc chyba jakieś 1000 kcal doszło do mojego organizmu. Przemęczyłam się trochę i nie zjadłam niestety wszystkiego, bo mi rosło w ustach. Ale jest plusik.
     Dzisiaj wstałam i tak z płaskim brzuchem, nie trzęsą mi się ręce i nie drga mi ręka. Przed chwilą wypiłam kawę, nie czuję się źle. Myślałam, że waga w normie. Trochę jednak spadła. 51.8.

Pytanie najważniejsze. Czy dam radę coś dzisiaj zjeść? Mam ambitny plan, żeby zjeść frytki, albo coś co zawsze lubiłam. Tylko nie wiem za bardzo co. Apetytu nie mam, ale w chorobie zawsze pomagały przyjemności. Może jakaś zupa chociaż... na razie nie mam apetytu, a głód czuję. Straszliwy paradoks.

Dodam jeszcze, że niestety w ten czwartek stała się straszna rzecz. Zamówiłam pizzę quatro fromaggi i 3 sosy czosnkowe. Wyrzygałam wszystko. Czułam wielką ulgę, ale zmęczenie i brak siły przez ostatnie dni są spadkiem potasu i witamin. Spróbuję tego znowu nie robić. Mam nadzieję, że taka pustka jak wtedy mnie nie dosięgnie i nie będę musiała wypełniać jej i opróżniać znów. 3majcie kciuki za to, by było lepiej!

Będzie dobrze, prawda?

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty